Ślady
po bracie mojego pradziadka Józefa Rogalskiego zacierają się. Był –
tyle wiadomo. Zmarł – nietypowo. Powiesił się? Raczej zastrzelił. Chyba miał
żonę. Dzieci? – nie wiadomo. Jak miał na imię? Czym się zajmował? – pytania bez
odpowiedzi...
Bez
większego przekonania – rutynowo – sprawdzam Bazę Systemu Indeksacji
Archiwalnej. Wyszukiwarka wyświetla długą listę osób o nazwisku Rogalski. Wpisów
w ostatnim czasie przybyło. Wśród nich – informacje o narodzinach Antoniego Rogalskiego i Julianny Rogalskiej. Oboje okazali się
być starszym rodzeństwem Józefa! Mój pradziadek miał więc zarówno brata – o
którym miałem dotychczas bardzo mgliste pojęcie – jak i siostrę – o której
istnieniu z kolei w ogóle nie wiedziałem.
Niechlubna
śmierć ściągnęła na brata pradziadka rodzaj rodzinnego ostracyzmu: jego imię
praktycznie wymazano z drzewa genealogicznego. Wśród najbliższych zapanowała
zmowa milczenia na ten temat. Czy odnaleziony Antoni jest właśnie bratem-samobójcą?
Na razie mogę jedynie tylko tak przypuszczać. Liczę jednak, że uda mi się
niedługo zweryfikować te informacje.
Na
marginesie aktów urodzenia Antoniego i Julianny dopisano również datę i miejsce
ich zgonów. Oboje zmarli w Poznaniu, krótko po zakończeniu drugiej wojny
światowej. Na myśl przyszła mi dostępna w bibliotece cyfrowej książka adresowa
Poznania z lat międzywojennych. Sprawdziłem: w mieście mieszkał wówczas tylko
jeden Antoni Rogalski i jedna Julianna Rogalska. Czy te osoby to moi krewni?
Nie wiem. Wysoce prawdopodobne jest, że Julianna, wychodząc za mąż, zmieniła
nazwisko.
Urząd
stanu cywilnego niestety nie udostępni mi danych Antoniego i Julianny. Jestem jedynie
zstępnym ich brata, co – w myśl przepisów – nie upoważnia mnie do wglądu w akta
zgonu. Pozostają poszukiwania w poznańskich parafiach.
Pierwsza
próba ustalenia ostatniego miejsca zamieszkania i parafii, na terenie której
zmarli Antoni i Julianna, nie powiodła się. Założyłem, że osoby z książki
adresowej są tymi właściwymi. Ten trop prowadził do parafii w dekanacie
śródmiejskim: Świętego Marcina i Bożego Ciała. Wysłałem maile do biur
parafialnych z pytaniem o możliwość sprawdzenia wpisów w księgach zgonów. Niestety,
w żadnym z nich nie znaleziono osób o takim nazwisku. Mile zaskoczyło mnie jednak
poważne potraktowanie mojej prośby. Proboszcz jednej z tych parafii osobiście
do mnie oddzwonił, informując że przeszukano zarówno księgi zgonów, jak i
księgi cmentarne.
Kolejna
próba – kontakt z parafią pw. Ducha Świętego w poznańskim Antoninku. Ktoś niedawno
wspomniał, że być może brat-samobójca mieszkał właśnie w tej części miasta, włączonej
w granice miasta w 1940 r. Teraz jednak zastanawiam się, czy przypadkiem
sugestia Antonika nie wzięła się z błędnego skojarzenia z imieniem brata
pradziadka. Zwyczajne przeinaczenie faktów. Czas zaciera wspomnienia. Sprawdzić
jednak nie zaszkodzi.
Pozostaje
jeszcze inna kwestia. Obecnie obowiązujący Kodeks Prawa Kanonicznego nie
wymienia samobójców jako tych, którym powinno się odmówić pogrzebu kościelnego.
Zmiana przepisów nastąpiła jednak dopiero w latach 80. poprzedniego stulecia. Pogrzeb
brata mojego pradziadka prawdopodobnie był więc ceremonią świecką. W księgach
parafialnych fakt ten mógł nie być nawet odnotowany. Pewności jednak nie mam.
Historii
rodzinnej nie naprawię. Mogę jedynie starać się odkryć jej prawdziwy przebieg.