czwartek, 2 lutego 2012

Domysły


Setki nowych osób wysypały się z ksiąg metrykalnych z Pątnowa, Dzietrznik i Rudy. Przewinąłem grube szpule mikrofilmów. Okazało się, że gdy dobrnąłem do końca, należałoby zacząć cały proces od początku. Część nazwisk – wcześniej zupełnie mi obcych – w trakcie przesuwania taśm nagle wdzierała się do mojej rodziny. Niestety łódzkie archiwum podzieliło moje zamówienie na części. Wpierw przesłano mi księgi obejmujące lata wcześniejsze. Nie pozwoliło to na prowadzenie poszukiwań w typowy sposób, cofając się wstecz.  Ile osób w ten sposób pominąłem, nie wiedząc, że kilkanaście, kilkadziesiąt, a może kilkaset metryk dalej staną się one moimi krewnymi?

Dopisało mi jednak szczęście. Kwestię powtórnego małżeństwa mojego prapradziadka i przyrodniego rodzeństwa pradziadka udało mi się rozwiązać. Jednocześnie jednak nowe fakty, który przy okazji wypłynęły, postawiły kolejne pytania.

Moi prapradziadkowie - Antoni Witaszek i Maria Jastrzębska - pobrali się w kościele parafialnym w Pątnowie w lutym 1874 r. Pięć lat później, w styczniu 1878 r., urodził się mój pradziadek. Szybko jednak - o czym wiedziałem już wcześniej - został półsierotą. Maria zmarła w grudniu 1879 r. Niezwykle zaskoczyła mnie jednak data kolejnego ślubu owdowiałego prapradziadka - zaledwie kilka tygodni po pogrzebie pierwszej żony.  W styczniu 1880 r. Antoni Witaszek ożenił się z Antonią Lach. Najwyraźniej więc żałoba w rodzinie długo nie trwała. Wkrótce też w małżeństwie tym na świat przyjdzie troje dzieci, będące przyrodnimi siostrami i bratem mojego pradziadka.

Sytuacja komplikuje się, kiedy zaczynam zastanawiać się, dlaczego po śmierci swojej żony Antoni Witaszek nie zajął się wychowaniem swojego syna, mającego w tym momencie niecałe dwa lata. Żeniąc się powtórnie, pozostawił dziecko z pierwszego małżeństwa u swoich teściów. Poza tym, nie on – jako wdowiec - zgłosił w parafii zgon Marii, lecz zrobił to teść, Michał Jastrzębski.

Czyżby małżeństwo Antoniego i Marii nie było zbyt udane? Na ślad rozwodu nigdzie się nie natknąłem. Być może jednak już wcześniej prapradziadkowie nie mieszkali wspólnie? Być może po prostu śmierć Marii spowodowała, że związek Antoniego z macochą mojego pradziadka mógł zostać pobłogosławiony przed ołtarzem?

Tego nie wiem. I pewnie już nigdy się nie dowiem. Urzędnicze i parafialne księgi przekazują jedynie oficjalne fakty, zebrane w rubrykach formułki. O prawdziwych relacjach rodzinnych nikt mi już nie opowie. Pozostają domysły…